SZYKUJEMY SIE NA WYPRAWE NAD BRZEGIEM DUNAJU

wtorek, 30 lipca 2013

Morderstwo nad tęczowym Dunajem

Nic nie pomogły błagania o litość i stawanie na tylnych łapkach. Mysz została unicestwiona przez kota, który potem ją porzucił na podwórku. Zasmuceni widokiem mysiego trupka odjeżdżamy. Na pocieszenie mamy dziś chmury. W tym rejonie dolina Dunaju znowu staje się wąska, a skaliste brzegi piętrzą się wysoko w górę. Szybko pochłaniamy kilometry, korzystając z dobrych warunków jazdy (cień i wiatr w plecy). Na stoliku przy ścieżce robimy przerwę obiadową. Ravioli z nadzieniem warzywnym, połączone z sosem pomidorowym z torebki okazują się fatalne. Sporą część wywalamy do śmietnika. Przy wjeździe do miejscowości Ybbs korzystamy z informacji turystycznej. Na naszej mapie nie był oznaczony camping w Wiedniu. Dostaliśmy na kartce wydruk z instrukcją jak tam dojechać. Przyda się już za trzy dni. Fahrraden museum - czyli muzeum rowerów okazuje się ciekawsze niż się spodziewaliśmy. Można tu nawet osobiście wdrapać się na ponad 100-letni bicykl z wielkim przednim kołem, co oczywiście czynimy. Potem siedzimy jeszcze na leżakach na środku urokliwego ryneczku z ratuszem. Wstępujemy do cukierni na ciastko i szybko uciekamy, bo goni nas czarna chmura. Zupełnie jak rok temu w Kopenhadze. Słychać pomruki i mocno wieje, chyba za chwilę lunie. Mijamy zamknięty niestety już pomarańczowy  dom malarza ekspresjonistycznego  Oskara Kokoshki. Zaczyna padać. Zakładamy peleryny. Pokropiło jednak tylko troszeczkę i zaraz wyjrzało słońce. Z tęczą na niebie wjeżdżamy do Melk i zostajemy na "takim sobie" campingu, który był zalany w czasie czerwcowej powodzi. Usypia nas deszcz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz