SZYKUJEMY SIE NA WYPRAWE NAD BRZEGIEM DUNAJU

piątek, 2 sierpnia 2013

Po lince do Wiednia

Po wyruszeniu z campingu wracamy się około kilometr do muzeum malarstwa Egona Schiele. Artysta zmarły w wieku 28-śmiu lat zdążył stworzyć 3000 prac. Tutaj jest ich niewielka część.  Dużo uwagi poświęcono okresowi jego dzieciństwa. Wystawiony jest zbiór zabawek z początku minionego wieku. Naszą uwagę zwraca rodzaj gry będącej miniaturową górką z saneczkami. W sklepiku muzealnym rozpatrujemy zakup nakręcanej blaszanej żaby, ale w końcu odpuszczamy. Wyruszyliśmy dziś dosyć wcześnie, jak wychodzimy  z muzeum jest koło 11-stej. Czeka nas ostatni odcinek jazdy brzegiem Dunaju. Kilkanaście kilometrów przed Wiedniem skręcamy do Klosterneuburga i zwiedzamy kolejny wielki klasztor i pałac. Przy wejściu dostajemy elektroniczne przewodniki audio ze słuchawkami w języku polskim. Dosyć fajne jest to, że po pałacowych wnętrzach chodzimy praktycznje sami. Zaglądamy jeszcze do skarbca, a potem idziemy na eis caffe i ciastka do cukierni przy rynku. Na horyzoncie widać już Wiedeń. Dłuższą chwilę jedziemy pod wielkimi wiaduktami krzyżujących się autostrad. Mamy kilka planów miasta, ale żaden nie ma zaznaczonego campingu. Mamy tylko adres i wydruk z informacji turystycznej. Chcemy ominąć centrum. Wypatrujemy drogowskazu na Westbanhoff. Właśnie mieliśmy skręcać, aż tu nagle pęka linka od przerzutki. Co prawda nie tak nagle, bo od pewnego już czasu była luźna co sugerowało jej bliski kres. Mamy zapasową. Końcówka starej linki utkwiła jednak wewnątrz klamkomanetki, w taki sposób, że nie ma jak jej wyciągnąć. Jakieś 300 m za nami jest sklep rowerowy i warsztat. Udaje się tam rozwiązać problem, ale kosztuje to 18 euro. Najważniejsze, że możemy jechać dalej. Zapytana o drogę rowerzystka poświęca sporo czasu by dokładnie wyjaśnić jak mamy jechać. Ruch bardzo duży. Staramy się jechać trasą rowerową. Dookoła tramwaje, autobusy i dużo pędzących rowerów. Mamy skręcić zaraz za Tülimgasse. To kilkanaście przecznic stąd. Długo jedziemy ulicą ze słońcem świecącym prosto w oczy. Docieramy w końcu na camping. Jest prawie 20-sta. Jest tu też małżeństwo polako-francuzów, których spotkaliśmy w Krems. Po kolacji czytamy jeszcze Dzienniki rowerowe Davida Byrne`a i Ojca PRL. Jutro w planach eksploracja Wiednia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz